Czy studenckie lata to naprawdę najlepszy okres w życiu?

Jeśli jesteś studentem już od jakiegoś czasu, albo dopiero zaczynasz, to pewnie zastanawiasz się, czy to, czego człowiek doświadcza, będąc studentem, jest naprawdę tak świetne, jak malują to w swoich wspomnieniach starzy absolwenci. Od dawna krąży opinia, że studia do właśnie najlepszy moment w życiu. Aby stwierdzić, czy faktycznie tak jest, warto przyjrzeć się temu, jakie argumenty przesądzają za taką opinią.

Mała odpowiedzialność, wielkie możliwości

Nie da się ukryć, że to przede wszystkim studenci dzienni twierdzą, że okres studiów był najlepszym czasem w ich życiu. Różnica polega na tym, że studenci wieczorowi albo zaoczni to po prostu osoby, które się kształcą, ale zwykle już są na ścieżce zawodowej. Że ich czas przepełniony jest nie tylko nauką, ale także pracą, a nierzadko życiem rodzinnym – dziećmi i małżonkiem czy partnerem. Takim osobom trudno oceniać studia z takiej perspektywy, z jakiej widzą ją studenci dzienni. Mówiąc szczerze, dla większości z nich głównym obowiązkiem jest nauka. A że na studiach nie ma już tak dużego nacisku na uczestnictwo we wszystkich zajęciach ani potrzeby usprawiedliwiania w razie nieobecności, to wielu studentów właśnie dzięki temu znajduje wiele czasu na spotkania towarzyskie i imprezowanie. Te właściwie nieodłącznie związane są z kulturą studencką i przyszli studenci właśnie przez ten pryzmat postrzegają całe studia.

Będąc studentem dziennym mam się uczyć, ale w rzeczywistości tylko garstka studentów poświęca czas na regularną naukę. Zwykle odbywa się to w formie zrywów przed kolokwiami i egzaminami semestralnymi. Właśnie z tego powodu studia pojmowane są jako czas wiecznej balangi. Co więcej – zwykle sponsorowanej przez rodziców, ewentualnie z kredytu studenckiego, o którego spłacie nie śni się jeszcze żadnemu studentowi.

Czas pierwszych razów

Powyższe stwierdzenie można potraktować kontrowersyjnie, ale w rzeczywistości, studia są pięknym czasem właśnie dlatego, że są okresem wielu pierwszych razów: pierwszej wyprowadzki z domu, pierwszej stałej kasy do własnej dyspozycji, być może pierwszego wynajmowanego lokum, a także pierwszych poważnych związków i możliwości nawiązywania znajomości bez rodzicielskiej kontroli. Choć o tych sprawach mówić może już coraz większa grupa licealistów, to jednak właśnie na studiach, szczególnie, jeśli odbywają się w obcym mieście, kwestie te zyskują na wadze. To właśnie te sprawy z perspektywy lat wywołują w nas największy sentyment.

Okres studiów to moment niemal pozbawiony wielkich zmartwień (chyba że tych o niezaliczony egzamin, albo o złamane serce), i nienacechowany pospiechem, terminami czy odpowiedzialnością, jaką można obserwować w życiu osób aktywnych zawodowo. To właśnie praca, którą podejmujemy po studiach, wydaje się być kieratem i urzeczywistnieniem koszmaru codziennego wstawania o poranku, tak typowego dla klasycznego modelu pracy. Jeśli jesteś studentem, to wiesz, że nawet mając zajęcia od rana, będziesz miał wystarczająco czasu, żeby sobie pospać (albo odespać całonocną imprezę). Często plany zajęć na uczelniach dają studentom dzień wolny, a przynajmniej nie zmuszają do wstawania z rana każdego dnia. Możesz się wyspać, zrelaksować, czujesz się wypoczęty – to bardzo ważne dla komfortu psychicznego. A to w dużej mierze wpływa na nasze podejście do życia i postrzeganie rzeczywistości.

A co jeśli nasze wspomnienia są po prostu “zakrzywione”? Nie jest tajemnicą, że ludzie mają skłonność do widzenia przeszłości w lepszych barwach, zapominając to, co ich stresowało i martwiło. Czy tak jest naprawdę? To można osądzić dopiero z perspektywy czasu.